Informacje o prezentowanym materiale


2013-11-15
Ministerstwo Finansów kończy prace nad regulacjami rynku pożyczek pozabankowych. Trwają rozmowy z branżą. Zdaniem ekspertów Instytutu Jagiellońskiego, regulacje są potrzebne, bo w dużej mierze chronią interes klientów firm pożyczkowych, czyli tych, którzy najbardziej potrzebują dofinansowania. Jednak nierozsądne ich wprowadzenie może przynieść więcej szkód niż pożytku - może to np. doprowadzić do zahamowania rozwoju branży, a konsumentów zmusić do korzystania z lombardów.

 - Zmiany przygotowywane przez Ministerstwo Finansów wywołane są nagłaśnianymi aferami z udziałem instytucji pozabankowych - mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.

Przeczytaj również:

Krytykę tę powodują zarówno afery, np. z Amber Gold, które było przykładem klasycznej piramidy finansowej, a które nie ma nic wspólnego z firmami pożyczkowymi, jak również kontrowersyjne praktyki nieuczciwych firm pożyczkowych. Chodzi tu np. o konieczność płacenia za rozpatrywanie wniosku, który i tak zostaje potem odrzucony.

 - Rząd skupia się na grupie 2 mln osób, które korzystają z sektora pożyczek pozabankowych, w tym tych, które mają problemy z zadłużeniem albo nie mają zdolności kredytowej i zdarza się, że padają ofiarami różnego rodzaju nielegalnych lub nieuczciwych działań - mówi Roszkowski.

Dlatego propozycje rządowe mają przede wszystkim na celu wyeliminowanie z rynku nielegalnie działających firm. Projekt zmian dotyczy m.in. utworzenia limitu kapitału na prowadzenie działalności pożyczkowej, a także wymogu prowadzenia działalności podatkowej jako spółka prawa handlowego - ponieważ takie spółki podlegają większym regulacjom. Roszkowski twierdzi, że to dobre pomysły. Podobnie, jak utworzenie rejestru firm pożyczkowych.

Eksperci Instytutu Jagiellońskiego zwracają także uwagę na potrzebę nowelizacji ustawy o upadłości konsumenckiej. W 2011 r. na 1875 wniosków o upadłość zaakceptowano jedynie 36. Ogłoszenie upadłości konsumenckiej utrudnia obecnie skomplikowana procedura, konieczność pomocy profesjonalistów, wymóg posiadania majątku i wysokie, sięgające kilkunastu tysięcy złotych koszty.

Limit kosztów niepotrzebny, a nawet szkodliwy

W opinii Instytutu, proponowane wprowadzenie górnego limitu kosztów pożyczki doprowadziłoby do zamknięcia firm działających uczciwie, których działalność stałaby się nierentowna. Na rynku pozostaliby pożyczkodawcy nieuczciwi, którzy np. będą rejestrować się za granicą lub którzy także teraz nie przestrzegają prawa.

 - Wprowadzenie limitu oprocentowania czy kosztów pożyczki nie jest najlepszym rozwiązaniem. Choćby dlatego, że tego typu regulacje już są zawarte np. w ustawie antylichwiarskiej - twierdzi prezes IJ.

Zdaniem Roszkowskiego, taki limit oznaczałby nadmierną ingerencję państwa w rynek, co mogłoby zdusić dobrze rozwijający się sektor pożyczek pozabankowych.

 - Rynek pożyczek pozabankowych, zarówno małych, jak i większych, rozwija się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że rząd rozróżni negatywne działania niektórych spółek od działalności całego rynku - mówi Roszkowski. - Państwo nie powinno szkodzić rozwojowi branży przez jej nadmierne regulowanie.

Ekspert zwraca też uwagę, że tego typu limity, doprowadzając do braku rentowności, a w rezultacie zaprzestania działalności firm pożyczkowych, chcących przestrzegać prawo, zmusiłby konsumentów do przeniesienia się do lombardów i szarej strefy.

 - Dla osób wykluczonych z sektora bankowego nie będzie alternatywy, będą musiały zaakceptować działania na granicy prawa lub poza nim, a przecież nie o to chodzi - dodaje Marcin Roszkowski.

 

źródło: Newseria



Nadesłał:

iwonamichalowska

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl